Jaką narodzisz się mamą?
Jaką narodzisz się mamą?
Jaką mamą narodziłam się w 2008 roku, w 2014 roku? A jaką jestem teraz?
Często kiedy nachodzą mnie rozmyślania na temat bycia mamą, analizuję swoje doświadczenia oraz wasze historie i przypomina mi się cytat:
„Poród to czas kiedy nie tylko rodzi się dziecko, rodzi się kobieta w nowej roli: roli matki…” i więcej „kiedy kobieta ma możliwości podejmowania samodzielnych decyzji – bez nacisku, presji własnej i otoczenia, z większą satysfakcją i sprawczością działania, wchodzi w nową rolę”
Bo wszystko zaczyna się od porodu…
Przygotowując się do pierwszego porodu, do tematu podeszłam z otwartą głową. I sama się dziwiłam jak już na tym etapie, moje decyzje były oceniane, kiedy rady stawały się propozycjami bez odrzucenia, kiedy to serce „walczyło” z zdrowym rozsądkiem. Będąc zielona w temacie ciąży, porodu, dzieci – nie wiedziałam jak „dobrze” działać. Sama czułam się jak dziecko we mgle…
I kiedy moje pierwsze dziecko pojawiło się na świecie – nie tak jak planowałam, kiedy karmiłam go przez pierwsze miesiące życia – nie tak jak planowałam, kiedy przez pierwszy rok życia spędzałam z nim wolne chwile nie tylko na zabawach, ale na żmudnej rehabilitacji – nie tak jak planowałam…. Czułam się rozdarta, rozżalona, zmęczona i… oszukana.
Miałam poczucie, że ze wszystkiego muszę się tłumaczyć… dlaczego urodziłam nie tak jak „się powinno”, dlaczego karmię go nie tak „jak najlepiej dla dziecka”, dlaczego jeszcze nie siedzi/raczkuje/chodzi jak standardowo dziecko w jego wieku. Byłam tym urąbana… I mimo tego, że mój syn był aniołkiem, ja byłam zmęczona jak bym wychowywała trojaczki… Nie czułam zmęczenia fizycznego, ale emocjonalnie byłam dętką. Jak tylko ktoś mnie pytał o kolejne dziecko, uśmiechałam się z przekąsem, a w duchu myślałam… no f….ing way!
Nie byłam rozliczona ze sobą… nie czułam się pewnie jako matka, czułam wieczny niedosyt, że czegoś zrobiłam za mało… że to mogła lepiej… lub gdybym zrobiła lepiej to może wtedy…. Byłam zagubiona i mimo, że od porodu mijały lata, początki macierzyństwa były we mnie jak żywa i świeża historia.
Jednak natura znowu zawyła we mnie jak wilk do księżyca i kilka lat po porodzie zamarzyłam o kolejnym dziecku. Nagle wszystko się zmieniło i tak samo mocno jak kiedyś się broniłam przed kolejną ciążą, tak mocno teraz chciałam w niej być. Czułam się pewniejsza i stabilniejsza. Ale wszystko dopiero było przede mną… 😉
Kiedy po wielu staraniach zaszłam w kolejną ciążę, pojawił się pierwszy szok…. mimo sześciu lat różnicy, w kwestiach ciążowo – porodowych nic się nie zmieniło! Wciąż te ocenianie, wciąż te rady… Ale mądrzejsza doświadczeniem, przytakiwałam i…. robiłam swoje! O jak było mi z tym dobrze! Oczywiście zdarzały się sytuacje, kiedy ponosiły mnie emocje i czułam się, że mimo swego wieku (35 l.) i doświadczenia (mama jednego dziecka) znowu mnie traktują jak dziecko z mlekiem pod nosem… życie.
Tak, miałam swoją wizję porodu, ale postanowiłam zaufać tylko dwóm najważniejszym osobom, które miały decydujący głos w tej kwestii – ja i dziecko. Postanowiłam do końca by decyzję o porodzie podjęło moje ciało i dziecko. W konsekwencji, urodziłam swego drugiego syna także przez cc, ale absolutnie nie czuje w sobie „powinności” aby z tego „rozwiązania” się komukolwiek tłumaczyć. Moja druga historia porodowa kompletnie nie rzuciła się cieniem na me macierzyństwo… czuje się bardzo spełniona. Dałam wszystko co mogłam na ten czas, zrobiłam wszystko najlepiej, decyzje na ten czas podjęte płynęły z serca – bez strachu, lęku, obawy czy zastraszenia. To pokazuje, że nie ważne JAK rodzisz, tylko Z JAKIMI EMOCJAMI. Takiego porodu z takim stanem ducha, każdej kobiecie z całego serca życzę.
I choć tematu laktacji bałam się jak ognia, mleko popłynęło i dziecko wiedziało co z nim zrobić. I choć znienacka, zostałam wrzucona w obóz matek, które słyszą „on tak caaały czas na piersi?”, „ty go cały czas karmisz tyyyylko piersią?, „ty go jeeeeszcze (6 msc) karmisz piersią?”, z uśmiechem na ustach, myśląc sobie: „a co ty wiesz o mnie i moim dziecku, nic ci do nas i naszych decyzji”, kiwałam głową i robiłam swoje. Było mi taaaak dobrze!
I nie wiem ile w tym prawdy, ale czuję, że jaki poród i macierzyństwo takie są moje dzieci. Jak się domyślasz – różnią się bardzo od siebie. Wiem, że wiele w tym mojej „zasługi” i absolutnie nie skarżę się na siebie i nie chłostam… tylko obiektywnie widzę jak początki macierzyństwa wpłynęły na charakter moich dzieci… To co czułam, moje emocje – są gdzieś zakorzenione w nich. Czasu nie cofnę… ale wiem gdzie pracować, akceptuję to i przez ten pryzmat, mam do każdego z nich szczególne podejście.
Tak, z każdym porodem rodziłam się JA jako matka. Matka nr 1 – pełna obaw, braku pewności siebie, sfrustrowana, szukająca akceptacji. Matka nr 2 – usatysfakcjonowana, dająca sobie prawo do…
I teraz Matka nr 1 i 2, wciąż ucząca się swoich dzieci, zaspokajająca TYLKO swoje i dzieci potrzeby (dokładnie w takiej kolejności), idąca za głosem serca, bardziej pobłażliwa. Staram się tak samo często wciskać guzik: ON i… OFF, nauczyłam się także używać guzika: PAUZA. Jednym słowem: wymyślam, kiedy kierunek nie jest dobry potrafię się zatrzymać i zmienić zdanie, a kiedy czuję, że na coś nie mam wpływu – włączam funkcję STAND BY i czekam…
I oto Dzień Mamy A.D. 2020 w czasach pandemii, gdy łączę rolę mamy z byciem nauczycielką, przedszkolanką, nianią, kucharką, animatorką plus cała reszta świata, włączyłam PAUZĘ i jestem na STAND BY.
Moje życzenia z okazji Dnia Mamy? Podążaj za głosem serca. Decyduj z poziomu miłości, nie lęku czy obaw. Bardzo trudne i bardzo satysfakcjonujące!
Follow your heart! Kiss!